Znacie to? Jeszcze dobrze nie zacznie się listopad, a sklepowe półki zaczynają się uginać od czekoladowych „Mikołajów”. Inny „Mikołaj” zachęca nas do kupna mebli, telefonów, prezentów... Chodzi po ulicach, krzyczy urocze „hohohooo...” i ledwo mieści się w czerwonym kubraczku. Tymczasem to chyba największa podróba, jaka tylko może istnieć! Święty Mikołaj bowiem był biskupem Myry. Za życia zasłynął z hojności i dobrego serca. Urodził się prawdopodobnie ok. 270 r. Od młodości wyróżniał się nie tylko pobożnością, ale też wrażliwością na ludzkie nieszczęścia. Jedna z opowieści głosi, że pomógł sąsiadowi, który wpadł w wielką biedę i nie był w stanie zapewnić posagu swoim trzem córkom, przez co żaden młodzieniec nie chciał się z nimi ożenić. Mikołaj nocą wrzucił woreczek ze złotem przez okno do domu sąsiada i oddalił się... Święty Mikołaj pewnie łapie się za głowę, patrząc na to, co ludzie z nim zrobili. Przecież tak nie wyglądał! Nie miał swoich reniferów i nie pochodził z dalekiej Laponii. A Ty? W którego Mikołaja wierzysz?
