Niespodzianki Ochrydu

Albo 200 teraz, albo wzywamy policję i wtedy to już będzie 400 euro – sytuacja robi się coraz mniej przyjemna. Inspektorzy turystyczni są nieprzejednani. Na nic zdają się tłumaczenia, że nasz pilot przekazał nam jedynie podstawowe informacje – do hotelu, deptakiem nad jeziorem w lewo, toalety w prawo, a my stoimy pod pomnikiem patrona miasta. Oni traktują to jako niezgodne z przepisami oprowadzanie. „Taki jest zakon – słyszymy w kółko – płacicie, czy wzywamy policję?”. Dłuższa walka z „zakonem”, czytaj: macedońskim przepisem, nie ma sensu. Miejscowi przewodnicy wystawili nas do wiatru, ale nasz pilot musi podjąć jedynie słuszną w tym momencie decyzję – zwiedzamy miasto indywidualnie.
„Odwiedź miejsce zamieszkane od 7000 lat” – reklamują foldery i najwyraźniej czynią to skutecznie, skoro coraz więcej turystów poszukuje tu długiej historii i wrażeń.

Ochryd

Najpiękniejsze miasto Macedonii, o czym za moment przekonam się i ja i moja towarzyszka Ania. Za sprawą afery z inspektorami nie najlepiej rozpoczyna się nasza przygoda z miastem, postanawiamy się jednak nie zrażać, a jego uroda i nieprzeparty urok sprawiają, że szybko zapominamy o incydencie. Nie mamy planu zwiedzania; prowadzą nas własne nogi, uliczki miasta, trochę jego patron, św. Kliment, ten sam, który wprawdzie nie ustrzegł nas od „pokuty” 200 euro, ale w roli przewodnika sprawdza się doskonale. Wśród charakterystycznej dla tej części miasta tureckiej zabudowy, ul. Car Samoil docieramy najpierw do maleńkich cerkiewek poświęconych Bogurodzicy i św. Mikołajowi, a nieco dalej do soboru arcybiskupiego św. Zofii.

Wejście płatne,

ale nie ma komu płacić. Chwilę rozglądamy się za „bileterką”. – Wchodzimy, czy odpuszczamy? – pytam Anię. – Nie daj Boże trafimy do carskiej tiurmy – odpowiada, „zapuszczając żurawia” do wnętrza. Wchodzimy, opłata za wejście nie jest dla nas problemem, zawsze możemy uiścić po wyjściu. W końcu oglądamy sobór całkiem gratisowo, to zapewne rekompensata za „pokutę” pilota. Św. Kliment zatem czuwa. Dobrze zatem poznać go bliżej. W IX wieku, kiedy to cała okolica weszła w skład państwa bułgarskiego, a miastu nadano dzisiejszą nazwę, pochodzącą od słowiańskiego Vo hrid (na wzgórzu), dotarli tu wypędzeni z Moraw uczniowie Cyryla i Metodego – Naum i Kliment. Misjonarze założyli tu klasztory i szkoły, w których propagowali kulturę słowiańską. Podobno właśnie tu, w Ochrydzie, Kliment usystematyzował nowy alfabet, który w hołdzie swemu nauczycielowi nazwał cyrylicą. W 969 r. Ochryd został stolicą pierwszego państwa macedońskiego i siedzibą archidiecezji, sobór św. Zofii jest pamiątką tamtych chlubnych czasów.

Plaośnik

W upale pniemy się na wzgórze Plaośnik – kuszone znakami kierującymi do cerkwi św. Jana Kaneo. Położona na skale nad Jeziorem Ochrydzkim jest prawdziwą ikoną miasta. Jesteśmy tak otumanione urodą tego miejsca, że niezwykle łatwo stajemy się „zdobyczą” czatujących tu miejscowych mężczyzn… Średnia wieku 50. Ich, oczywiście, nie naszego. Zachęcają do rejsu łódką po Jeziorze Ochrydzkim. Tanio, 5 euro za obie. Nie musimy nic do siebie mówić, żeby wiedzieć, że obie mamy na to ochotę. To wspaniała atrakcja i to za takie pieniądze! Patrzymy na mężczyzn, na siebie i zgadzamy się bez negocjacji i ceregieli. Prosimy jeszcze tylko o parę minut na zwiedzenie cerkwi. „Ostatnia wola skazańca” – myślimy obie to samo, póki co nie dzieląc się wątpliwościami.

Nerka po serbsku

Dopiero kiedy schodzimy z jednym z mężczyzn do przystani, głośno wyrażamy swoje obawy. – A jeśli oni nas biorą na organy? – półgłosem zaczyna Ania. Drepcząc tuż za Macedończykiem odpalam już całkiem głośno: – Moje nerki się nie nadają, za stare. Kiedy wsiadamy na łódkę, nasz los jest przesądzony… Decyzja o rejsie okazuje się strzałem w dziesiątkę. Nasz Macedończyk, przemiły starszy pan, pokazuje nam piękną panoramę miasta, wskazując najważniejsze budowle, włącznie ze szkołą, do której chodził. Wiedząc, że macedoński jest dla nas zbyt mało zrozumiały, zwraca się do nas w języku serbskim. Ale jak jest nerka po serbsku? Czyżby zrozumiał? Grunt, że bezpiecznie dobijamy do brzegu i żegnamy się serdecznie. Dobry patronie, św. Klimencie. Och, piękny Ochrydzie.

Margita Kotas

Niedziela Młodych 28/2012

Miesięcznik [7/2021]

Jezus kołem ratunkowym

Grudzień to czas podsumowań. Święta, koniec roku zawsze skłaniają do przemyśleń. Ale to także idealny czas na nowy początek. Przecież coś się kończy, a coś innego się zaczyna, prawda?

Czytaj PDF
Polecamy

Selfie smartfonem Boga

Smartfon jest pod ręką, w każdej chwili możesz zrobić sobie selfie – aby znów zobaczyć siebie. Ale czy to, co zobaczysz na wyświetlaczu, będzie prawdą o tobie?

Zobacz