Jak Boga kocham!

Nigdy więcej magii!

Nigdy więcej magii

Problemy zaczęły się, gdy miałam 13 lat. Byłam nieśmiała i nieporadna w kontaktach z ludźmi. Męczyło mnie poczucie alienacji, odrzucenia przez grupę. Żeby poczuć się lepiej, stworzyłam sobie świat fantazji, oparty na fascynacji magią, spirytyzmem i demonologią. Czytałam na ten temat wszystek chłam, jaki wpadł mi w ręce, i próbowałam odprawiać różne rytuały.

Osiągnęłam swoje – wprawdzie ludzie nie zaczęli mnie lubić, ale zaczęli się mnie bać. Niesamowicie rozwinęła mi się wyobraźnia, zaczęłam rysować i pisać kompletnie „odjechane”, mroczne i ponure rzeczy. Poprawiła mi się też intuicja i zdolność... manipulowania ludźmi, o którą wcześniej nikt by mnie nie posądzał. Miałam epizody poszerzenia świadomości – wrażenie, że naraz ogarniam myślami bardzo rozległe tematy, miejsca w różnych częściach świata (czy nawet
kosmosu, innych wymiarów) i zdarzenia odległe w czasie.

Z czasem doszły do tego coraz głębsze stany depresyjne, wrażenie wewnętrznej pustki, uczucie, że jakaś obca siła kieruje moim życiem, wysysa ze mnie energię. Pojawiły się myśli samobójcze, impulsy do samookaleczenia. Trafiłam do psychiatry... Niestety, leki nie pomagały i rodzice zaprowadzili mnie do... bioenergoterapeuty. Ten orzekł, że „przyczepił” się do mnie jakiś zły duch, po czym zabrał się do odprawiania nade mną szamańskich rytuałów. Powiedziałam, że nie wierzę w jego „moce”, więc facet się wkurzył i postanowił mi udowodnić, że jest wielkim guru. I udowodnił. Zrobił mi coś dziwnego... i to nie dotykając mnie. Poczułam, że część mojego ciała jest znieczulona i odcięta od reszty! Brrr. Jakbym miała zablokowane jakieś nerwy obwodowe. Wpadłam we wściekłość wobec takiej ingerencji, ale musiałam uznać jego wyższość. Pozwoliłam mu się „leczyć”. Wkrótce poczułam się jakby trochę lepiej, a wtedy koleś przeszedł do rzeczy: zażądał dowodu wdzięczności. Po prostu usiłował mnie wykorzystać.

Udało mi się wynegocjować, że sama przyjdę dać się wykorzystać za tydzień. Jak stamtąd wybiegłam, przysięgłam sobie, że NIGDY WIĘCEJ okultyzmu, spirytyzmu, szamaństwa ani nic z tych rzeczy. Bardzo cierpiałam jeszcze przez kilka miesięcy (lęki, myśli samobójcze...), ale udało mi się z tego wyjść. Pomogły mi profesjonalna psychoterapia, dobrze dobrany lek przeciwdepresyjny i modlitwa (nawróciłam się w grupie modlitewnej). Jestem przekonana, że bioenergoterapia nie leczy ani depresji, ani opresji! W obu przypadkach niezawodny jest tylko Jezus.


Zostałam uwolniona!

Pewnie nie będę oryginalna w swoim świadectwie, jednak czuję wielką duchową potrzebę, aby podzielić się z wami swoim doświadczeniem. Człowiek żyje na tym świecie, myśląc, że jest blisko Boga, wierząc, że z grzechu można się szybko wyspowiadać i żyć dalej. Niestety, każdy grzech przynosi konsekwencje. Przekonałam się o tym na własnej skórze.

Obecnie mam już ponad 30 lat i jakiś czas temu moje życie zmieniło się o 180 stopni. I tak po ok. 14 latach krążenia wokół Boga w odległości liczonej w kilometrach znalazłam się z Nim twarzą w twarz, tak blisko, że aż trudno w to uwierzyć.

Byłam zmuszona do kilkukrotnych spotkań z egzorcystą, który odprawiał nade mną modlitwy o uwolnienie, gdyż byłam zniewolona. W wieku 12 lat poszłam do wróżbity, który przepowiedział mi moją przyszłość, następnie, 12 lat później, poddałam się zabiegowi „uzdrawiania” przez dziwne „modlitwy” nade mną. Jak się okazało, osoba, która to odprawiała, należała do sekty.

Mimo że byłam głęboko przekonana, iż to Bóg mnie uzdrawia, to jednak po raz kolejny otworzyłam furtkę na działanie szatana. Przez te lata pustki czytałam horoskopy, chodziłam do bioenergoterapeuty i „kosztowałam” rytualnych masaży typu lomi lomi. Wzięłam ślub cywilny, używałam antykoncepcji, prowadziłam lekkie życie bez Boga, bez Komunii św. i rozgrzeszenia. A to wszystko było efektem wpuszczenia zła do mojego życia.

Jeżeli zatem mogę kogokolwiek przestrzec, to proszę, a wręcz błagam – zerwijcie wszelkie przywiązanie do grzechu, nie korzystajcie z usług wróżek, bioenergoterapeutów, z homeopatii, strońcie od dziwnych ludzi, którzy mruczą coś pod nosem. Módlcie się gorąco za swoich bliskich, aby i oni byli chronieni waszą modlitwą. Jedna z recept na Boże życie to wiara w Pana, oczyszczenie i wyrzeczenie się zła.

Po 2-miesięcznej walce ze złem, duchowej i fizycznej (rzucanie się i wicie po ziemi) zostałam uwolniona. Pan Jezus mnie oczyścił, a teraz w moim życiu dzieją się same cuda. Duch Święty niesie mnie jak na skrzydłach do Pana, pokazując skrawek nieba już tu, na ziemi.

Takiej bliskości życzę każdemu z was.

Świadectwa pochodzą ze strony: egzorcyzmy.katolik.pl

Niedziela Młodych 6/2021

Miesięcznik [7/2021]

Jezus kołem ratunkowym

Grudzień to czas podsumowań. Święta, koniec roku zawsze skłaniają do przemyśleń. Ale to także idealny czas na nowy początek. Przecież coś się kończy, a coś innego się zaczyna, prawda?

Czytaj PDF
Polecamy

Selfie smartfonem Boga

Smartfon jest pod ręką, w każdej chwili możesz zrobić sobie selfie – aby znów zobaczyć siebie. Ale czy to, co zobaczysz na wyświetlaczu, będzie prawdą o tobie?

Zobacz